Kuba Jarosz k.jarosz@kronika.beskidzka.pl
Obecna wrzawa i poruszenie po filmie dotyczącym
kardynała Dziwisza, to w prostej linii konsekwencja
publicznej spowiedzi, jakiej mediom, w tym i Kronice
Beskidzkiej, udzielił Janusz Szymik. Wyznając to, co przeżył
przed laty jako ministrant, kiedy był molestowany
seksualnie przez byłego proboszcza Międzybrodzia
Bialskiego, Szymik uruchomił lawinę, której czoło jeszcze
nie dotarło do celu.
-Ta lawina wciąż schodzi i po drodze zmiecie jeszcze niejedną osobistość w
kościele – uważa Janusz Szymik.
Dla byłego ministranta reportaż o „don Stanislao” nie był zaskoczeniem.
-Wszystko to wiedziałem już wcześniej – mówi pan Janusz. – Przecież to moją
sprawę Dziwisz tuszował przed laty, a dzisiaj zasłania się ciągle niepamięcią. Dwa
razy zasugerował publicznie, że się ze mną spotka, ale nie dotrzymał słowa.
Sprawa Janusza Szymika wciąż nie jest zamknięta. I nie chodzi w niej już
wyłącznie o samego sprawcę molestowania, byłego proboszcza z Międzybrodzia.
Gra toczy się dzisiaj o dużo większą stawkę.
-Nie spocznę dopóki nie zostanie wymieniony cały nasz Episkopat – twierdzi Szymik.
Swoje przeżycia i doświadczenia Janusz Szymik opisał, przypmnijmy, w liście do
papieża Franciszka.
-Ojciec święty otrzymał go 21 października tego roku i mam potwierdzenie, że go
przeczytał – mówi pan Janusz. – W liście sporo miejsca poświęciłem m.in.
tuszowaniu mojej sprawy przez kardynała Dziwisza. Oczekuję teraz na dalsze
kroki, które, mam nadzieję, poweźmie Watykan.
https://beskidzka24.pl/sprawa-kardynala-ofiara-pedofilii-w-kosciele-ni…