W mediach głośno o księdzu pedofilu z Międzybrodzia Bielskiego. Obszernie pisze o tej
okropnej sprawie reporter Onetu Szymon Piegza. Ujawnia nazwisko, podaje bulwersujące
szczegóły. Materiał nosi tytuł: „Czy Pan Bóg zapomniał o Międzybrodziu?”. Tego oczywiście
nikt nie wie, ale na pewno wolno zapytać, czy o tej ponurej sprawie zapomniał Kościół?
Wygląda na to, że zapomniał, i to jest potrójny dramat: na pierwszym miejscu
skrzywdzonych chłopców i ich rodzin, ale także całej społeczności wsi w powiecie żywieckim,
która wiedziała i w zasadzie milczała, oraz instytucjonalnego Kościoła, który wprawdzie
podjął jakieś działania, ale z wielkim opóźnieniem. Jeden z chłopców twierdzi, że ks.
Wodniak odbył z nim ok. 500 stosunków seksualnych. Mieszkanka Międzybrodzia „żartuje
przez łzy”, że gdyby ustawić wszystkich tamtejszych chłopców i mężczyzn, to co trzeci byłby
ofiarą ks. Wodniaka.
Na stronie diecezji bielsko-żywieckiej wisi oświadczenie obecnego ordynariusza bp. Romana
Pindla: „Wyrażam głęboki ból i przeżywam cierpienie z powodu wielkiej krzywdy, jaka
została wyrządzona Osobie pokrzywdzonej przez duchownego. Jest to osobisty dramat
Pokrzywdzonego oraz jego bliskich. Ból, cierpienie, żal, złość, współczucie. Równie ważne są
pomoc i poszukiwanie rozwiązania”.
Pod oświadczeniem zamieszczono szczegółowe kalendarium działań podjętych w Kościele
w sprawie ks. Wodniaka. Nie ma jednak informacji, co działo się z nią wcześniej, przed
objęciem władztwa przez bp. Pindla. Z kalendarium wynika, że młyny kościelne ruszyły
dopiero w 2014 r. Ksiądz został zdjęty z funkcji i skierowany do „miejsca odosobnienia”,
sprawą zajął się Watykan. Ale jaki wydał wyrok, nie jest wciąż jasne.
Tak samo jak nie jest jasne, czy na watykańskiej wokandzie stanie sprawa odpowiedzialności
właściwych hierarchów kościelnych za bezkarność ks. Wodniaka. Tomasz Krzyżak napisał
właśnie w „Rzeczpospolitej”, powołując się na źródła watykańskie (jak zwykle anonimowe),
że wyjaśniane są obecnie sprawy co najmniej 11 polskich biskupów ordynariuszy, którzy
mogą „mieć na koncie jakieś zaniedbania” na polu walki z pedofilią w Kościele.
To szokująca liczba: jedna czwarta elity episkopatu! Natychmiast przychodzi na myśl
sytuacja w Chile, gdzie tuszowanie w Kościele drapieżnictwa seksualnego tylko jednego
(powszechnie szanowanego) księdza zakończyło się dymisją wszystkich biskupów.
Wszystko w sprawie ks. Wodniaka bulwersuje, ale nie ma w niej niczego nowego. Kultura
omerty po stronie Kościoła instytucjonalnego, toksyczny konformizm po stronie społeczności
lokalnej, osamotnienie i bezsilność skrzywdzonych przez księdza pedofila, jego metody
wyszukiwania ofiar i budowania systemu zabezpieczeń przed poniesieniem
odpowiedzialności, np. poprzez włączenie się w gazyfikację Międzybrodzia i akcje
dobroczynne. Czujemy się oburzeni, ale i bezradni. Jak długo jeszcze?

https://szostkiewicz.blog.polityka.pl/2020/09/11/seksfolwark-ks-wodn…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.