Ojciec Rydzyk podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa śpiewki nowe i stare. To że ksiądz zgrzeszył? No zgrzeszył. A kto nie ma pokus?  Stara ta śpiewka wielu oburzyła. Mi nie chciało jej się komentować, bo pomyślałem, że właśnie jest stara i na wyginięciu. Kto dziś może lekceważyć pedofilię? Nawet Ojciec Rydzyk nie może i dlatego przeprosił. Niedługo czegoś podobnego nikt już nie wypowie, myślałem. Ale stara śpiewka mutuje właśnie w nową. Nieprzyzwoitość w 2020 roku zwyżkuje, znów zarabia na siebie niczym fortuny Bezosa i Muska.

Najpierw, oceniając stosunek Ojca Rydzyka do pedofilii i jej ofiar należy być uczciwym. Nie wolno skupiać się na jednej wypowiedzi. Spontanicznej, wyrwanej z kontekstu. Trzebawziąć pod uwagę, jak Radio Maryja przez lata mówiło o krzywdzie małych katolików. O gaszeniu ich życia Jak na tym polu, do którego było przygotowane najlepiej, radio służyło prawdzie. Przecież znając Kościół od środka, dziennikarze Radia Maryja mogli jak nikt informować. Mówić o problemach i wydobywać na jaw sprawy hańbiące, jak nakazuje Paweł Apostoł. Miarę tej rozgłośni pokazuje, że nikt na to nie liczył. Dlatego te zdanie jest tak nieprzyzwoite.

Ciekawe, że Joachim Budzyński stwierdził, że nie podobają mu się słowa ojca Rydzyka, ale na początku swojej reprymendy wyliczył, co w Radiu podoba – różaniec i Godzinki, których lubi słuchać w aucie. A gdyby zamiast tego powiedział – lubię te solidne reportaże o pedofili, gdzie najważniejsza jest prawda, gdzie nie było cenzury, gdzie głos miały ofiary. Ale to nie na tej planecie. Nie w tej Polsce. Brudziński nie wymienił reportaży, bo nie mógł – nigdy ich nie było. Ani o mobbingowanych wikarych, ani o półniewolniczych zakonnicach, ani czy ukrywających zbrodnie na dzieciach biskupach, ani o nikim. Radio podpowie nam nawet, dlaczego. Oto Kościół jest zbyt atakowany, by mówić prawdę po cichu, a co dopiero głośno. 

Wypowiedź ojca dyrektora zwróciła na siebie uwagę jako symptom, jak kawał lodu na morzu może sugerować masę zdolną zatopić statki.

Czy Rydzyk mówił przed tygodniem o grzechu Janiaka, czy o grzechu księdza pedofila, nie wiadomo; tak czy inaczej, jego wersja jest jeszcze delikatna. Prowincjonalne ambony znają jej dzikszą siostrę, taką z włosami na piętach. Usłyszałem ją osiem lat temu w miasteczku nad Wisłą. Na ambonę wylazł prałat. Stary, ale o silnym głosie, słynący, że każdą rocznicę kapłaństwa obchodzi jak cesarz koronację, z tym, że Bizancjum obywało się bez strażackiej orkiestry.

Tenże prałat-basileos znał taką śpiewkę: był ksiądz pedofil, poszedł do więzienia, a Matka Boża za nim płakała. Oj, jak płakała! Tak, jak za Judaszem po jego samobójstwie. Cytuje prałat jakąś książkę, gdzie matka Boża po pojmaniu Pana Jezusa pyta św. Piotra w pierwszej kolejności nie o Syna swojego, a o Judasza. Gdzie jest Judasz? To też przecież moje dziecko! Do tej pory nie jest to wulgarne, choć może naiwne. Ale to nie koniec: obok księdza, co jak Judasz powiesił się, prałat stawia narkomana. Tenże młody, zagubiony, nienawidzi Kościoła. Kamieniem rzuca w figurę Maryi. Ta pryska, a tej samej nocy (tu głos prałata się łamie) umiera matka narkomana.

Opowieść ta (parafie często archiwizują kazania, zwłaszcza gości) jest pewnie do odkopania w Internecie. Prałat grzmiał w dużej parafii. Kilka tysięcy ludzi słyszało go jednego dnia. Pytanym wtedy przeze mnie kazanie to jednak nie podobało się – było za długie. 

Kazanie prałata to pogłębienie myśli, jaką głosił ojciec Rydzyk na urodzinach radia, które na co dzień myślą tą żyje. Warto więc ją rozważyć. 

Najpierw postaci: ksiądz „upadły”, Matka Boża, Judasz, figurka, narkoman, matka narkomana. Tylko ofiary nie ma. Księdza, mimo „upadku”, wspiera żywa Matka Boża. Jak Judasza, mimo zdrady. Prałat mówi o wybaczeniu. Nieco inaczej postępuje na ambonie z narkomanem. On ma kontakt jedynie z figurą Maryi, którą niszczy, co prałat łączy ze śmiercią jego matki. Zniszczył figurę, a tak naprawdę zabił swoją matkę, albo też Bóg ją za karę zabrał, różnie można to tłumaczyć. Czy tak, czy tak, myśl ta fascynuje. Bizantyńscy malarze mieścili całe traktaty o Chrystusie na małej desce ikony. Prałat maluje słowem traktat o naszym Kościele. Oto dwu grzeszników — ksiądz i narkoman. Dla jednego przebaczenie, dla drugiego tragedia. Ksiądz zgrzeszył, ale nie naruszył wiary. Nie zbił figury. Film Sekielskich to pokazał – stary drapieżnik mówi rzewne homilie o cudach, a gdy po mszy przychodzi do niego chłopak, jego ofiara, kłamie mu w twarz bez cienia skruchy.

Narkoman niepokoi prałata. Polska bez figur, a więc bez wiary. „Szczęść Boże” nikt prałatowi nie mówi. Dlatego na narkomanie miłosierdzie się kończy. Na niego, zepsutego jak zachodnia Europa, czeka dawny świat kary i retrybucji, świat boskiego pioruna, co wali najpiew w bluźnierców. Możesz nawet zabijać, oby w dobrej wierze i obyś nie wymówił imienia JHWH. Narkoman, obrażony na Kościół, to wcielona obawa prałata, że jego czas przemija. Jest tu zresztą jeszcze coś. Powiedziałem, że w kazaniu, co mi się skojarzyło ze słowami Rydzyka,, nie ma ofiar. Nie do końca. Losy setek ludzi, skrzywdzonych w zakrystiach i na plebaniach zahaczały o narkotyki. Pewnie ktoś rzucił w rozpaczy kamieniem w Kościół albo w figurę. Tylko z tą śmiercią matki to bardziej prałacka fantazja na temat Boga niż sam Bóg. On tak nie działa. Gdyby działał, pioruny biłyby częściej w ambony. 

Stary Testament, Bizancjum, prałaci i pańszczyźniane chłopstwo, małe miasteczka i jeszcze mniejsze skandale. Stara śpiewka. Ale i nowa! Jestem tu pesymistą. Przyszłość jeszcze prałata pocieszy. Jutro przyzna rację Ojcu Rydzykowi. Jak bowiem zauważa Żiżek, czas moralności w świecie właśnie się kończy. Nieprzyzwoitość zwyżkuje. Im dłuższe kły i pazury ma kazanie, tym lepiej. Także polityka z każdym dniem jest bardziej obsceniczna. Trump to zaczął, ze swoimi wypowiedziami o kobietach, o żonie, o detergencie, wirusie i wszystkim innym. Ale nie Trump to skończy. Zbyt wielu tak pragnie szczerości, że przełknie bezczelność. Ludzie ci wybiorą tego, kto przyzna wprost – to o władzę mi idzie. Poprą tych, którzy nie boją się ani kłamstwa, ani prawdy. Pójdą za pasterzem, który zamiecie. Oto ta nowa śpiewka – zamknijcie oczy i patrzcie, oto czas jawnego zamiatania pod dywan. Bo jak nie pozamiatamy, to nic nie zostanie z naszego świata. 

https://piotrniewiadomski.blog/2020/12/14/o-pedofilii-spiewki-stare-i…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.