Jednym z wątków reportażu TVN24 „Don Stanislao. Druga twarz kardynała Dziwisza” jest słynna sprawa Marciala Maciela Degollado, twórcę założonego w Meksyku zgromadzenia Legion Chrystusa. Świadkowie, do których dotarł Gutowski, zapewniają, że nie ma możliwości, żeby do kardynała Dziwisza nie doszły informacje o dramacie gwałconych przez Degollado i innych legionistów dzieci.

List zawierający doniesienia o wykorzystywanych przez niego seksualnie nieletnich w 2002 r. został zaadresowany przez
byłego nuncjusza apostolskiego w Meksyku osobiście do Stanisława Dziwisza. List przetłumaczony miał zostać również na język polski. Kolejną kopię przekazano również gwardziście szwajcarskiemu, by ten wręczył ją do rąk własnych papieskiego sekretarza.

– To skrajnie nieprawdopodobne, żeby nasz list nie dotarł do Dziwisza. Praktycznie niemożliwe – mówi w rozmowie z TVN24 Jose Barba Martin, ofiara Degollado.

Jak podaje autor reportażu, w tym czasie nic się jednak nie wydarzyło. Natomiast już dwa lata później Degollado świętował w Rzymie 60-lecie swoich święceń w obecności i ze specjalnym błogosławieństwem Jana Pawła II. Dopiero w 2006 r. Benedykt XVI odsunął Degollado od kierowania Zgromadzeniem Chrystusowym.

Z reportażu TVN24 wynika również, że Legioniści Chrystusa mieli opłacać kardynałowi różne imprezy, gdy ten był w Rzymie, ale również, gdy wrócił na stanowisko metropolity do Krakowa. To właśnie z rekomendacji Stanisława Dziwisza legioniści mieli w latach 90. XX w. przybyć do Polski.

– Prowadziłem kilka śledztw związanych z Legionistami Chrystusa i kilkukrotnie pojawiały się w nich zeznania, że Dziwisz był głównym rozgrywającym, jeśli chodzi o pieniądze, które legioniści wysyłali do papieża – potwierdza w rozmowie z TVN24 kanonista, były dominikanin Tom Doyle.

O co chodzi w sprawie legionistów Chrystusa?

W tym potężnym i wpływowym zgromadzeniu miała miejsce trwając kilkadziesiąt lat plaga seksualnego wykorzystywania.
Założyciel Legionów – seryjny pedofil, sprawca wykorzystywania także wobec własnych dzieci, bigamista, oszust i narkoman zmarł w USA w 2008 roku. Nigdy nie odpowiedział przed sądem za te czyny.

Postępowanie wobec niego w Watykanie rozpoczęto na początku pontyfikatu Benedykta XVI, choć sygnały ze zgromadzenia napływały od kilkudziesięciu lat. Pierwsze doniesienie według ustaleń mediów pojawiło się już w latach 40. XX w. Ale dopiero Joseph Ratzinger nakazał ks. Degollado życie w osamotnieniu i pokucie; to była jedyna kara, jaka go spotkała.

Jak przedstawiono w niedawnym raporcie, 33 księży i 71 seminarzystów z Legionu Chrystusa popełniło czyny pedofilii na conajmniej 175 ofiarach. Jedna trzecia sprawców to ofiary samego założyciela Legionu ks. Marciala Maciela Degollado.

– O zaniechania Watykanu w sprawie Degollado kard. Dziwisz był pytany niedawno przez Piotra Kraśkę w jedynym wywiadzie, którego w ostatnim czasie udzielił mediom.

Pytany o brak reakcji na doniesienia w sprawie Legionistów ze strony Watykanu, krakowski hierarcha stwierdził, że „Jan
Paweł II nigdy nie ukrywał niczego, nigdy nie tuszował takich spraw”.

Na pytanie, jak to możliwe, że człowiek powszechnie posądzany o pedofilię i inne przestępstwa, miał takie wpływy w
Watykanie, kard. Dziwisz odpowiedział, że „pierwszy raz o tym słyszy”.

– Gdy te sprawy zaczęły wychodzić, zapytałem jednego współpracownika Degollado czy o tym wiedział, on mi odpowiedział, że w zakonie legionistów nikt nie wiedział – uznał.

Prowadzący rozmowę zauważył, „że w mediach amerykańskich pojawiają się zarzuty, że duchowny ten przekazywał wielkie sumy pieniędzy Watykanowi i to miało mu zapewniać bezpieczeństwo”.

– Słyszałem, że w tej sprawie składa się winę na papieża czy na mnie, ale ja nigdy takich pieniędzy od Degollado nie widziałem. Zresztą papież nigdy nic nie przyjmował – stwierdził kardynał.

Kolejnym przypadkiem, który 3 tygodnie temu został omówiony w rozmowie TVN24 z kard. Dziwiszem jest amerykański kardynał Theodore McCarrick, którego w lutym 2019 papież Franciszek wydalił ze stanu kapłańskiego, ponieważ hierarcha został uznany za winnego czynów pedofilii.

W lipcu 2018 r. McCarrick zrzekł się godności kardynała, gdy został oskarżony o seksualne molestowanie nieletnich w latach 70 podczas pełnienia posługi w Nowym Jorku. Jeden z oskarżających to mężczyzna, który był w tamtych czasach
ministrantem.

W tym przypadku reporter Marcin Gutowski również dotarł do ofiary tego duchownego. Osoba ta zapewnia, że o
przestępstwach seksualnych popełnianych przez McCarricka poinformował nie tylko Dziwisza, ale także papieża Polaka Jana Pawła II.

– McCarrick zaczął mnie wykorzystywać w 1969 r., gdy miałem 11 lat. Najpierw się przede mną obnażał, gdy byliśmy sami. Później wykorzystywał spowiedź, by mnie molestować. Trwało to kilkanaście lat – opowiada w rozmowie z TVN24 James Grein, ofiara amerykańskiego kard. McCarricka.

Powołując się na amerykańskie media, TVN24 informuje również, że to Dziwisz miał stać za promowaniem McCarricka w Watykanie. Amerykański hierarcha, pomimo zarzutów, w listopadzie 2000 został mianowany arcybiskupem Waszyngtonu, a 21 lutego 2001 Jan Paweł II wyniósł go do godności kardynalskiej.

– W lipcu 1988 r. McCarrick zapłacił 10 tys. dolarów Dziwiszowi za zorganizowanie mi pilnej prywatnej audiencji u Jana
Pawła II – dodaje Grein. To właśnie podczas tego spotkania chłopiec miał powiedzieć wtedy Wojtyle i Dziwiszowi, że jest ofiarą amerykańskiego kardynała, ale nie zrobiło to na nich większego wrażenia.

Ten wątek opisywała pod koniec 2019 także „Gazeta Wyborcza”. Grein relacjonował, że McCarrick przedstawiał go w trakcie spotkań z ważnymi oficjelami politycznymi i kościelnymi jako młodego przyjaciela, a czasem krewnego: „Byłem
przedstawiany jako jego specjalny siostrzeniec prezydentom i głowom państw, papieżowi, biskupom, kardynałom, ludziom bogatym i sławnym oraz innym osobistościom na całym świecie jako jego »special boy«”. Na nikim ta osobliwa relacja nie zrobiła jednak wrażenia.

Tymczasem watykański raport ws. byłego arcybiskupa Waszyngtonu i kardynała Theodore’a McCarricka ma być
opublikowany we wtorek 10 listopada. Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej Matteo Bruni. Raport opracował Sekretariat Stanu na zlecenie papieża Franciszka.

Sprawę Janusza Szymika jako pierwsi opisaliśmy w dwóch reportażach w Onecie. W pierwszym opisana została historia
pedofila ks. Jana Wodniaka oraz jego ofiar. Odnaleźliśmy ofiarę, która została skrzywdzona w połowie lat 70., ale również osobę, która była molestowana w 2010 r.

W drugiej części opisaliśmy kościelny system, który przez lata tuszował te przestępstwa. Wśród osób, które musiały wiedzieć o działalności Wodniaka, był np. kard. Stanisław Dziwisz, któremu w 2012 r. wiedzę tę przekazał do rąk własnych ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, prezes Fundacji im. św. Brata Alberta, zajmującej się pomocą osobom upośledzonym. Pytaliśmy o to kardynała Dziwisza, ale w odpowiedzi nazwał dziennikarza Onetu „prowokatorem”.

8 października informowaliśmy natomiast, że Janusz Szymik w sprawie zaniedbań kard. Dziwisza napisał list do papieża Franciszka. „Po 27 latach walki o sprawiedliwość, straciłem już wiarę, że polscy biskupi i arcybiskupi, są w stanie poradzić sobie z problemem wykorzystywania seksualnego i że mają chęć i odwagę, by go rzetelnie wyjaśnić. Dlatego proszę Cię Ojcze Święty, o powołanie niezależnej komisji i jak najszybsze wyjaśnienie mojej sprawy” – napisał Szymik.

20 października Dziwisz w długim wywiadzie dla TVN24 po raz kolejny zaprzeczył publicznie, że widział w swoim życiu list od Janusza Szymika. Zapowiedział jednak, że postara się o spotkanie z ofiarą księdza pedofila.

– Ja listu Janusza Szymika, w którym pisał, że jest ofiarą księdza pedofila, nigdy nie widziałem. Nie przypominam sobie
żadnej rozmowy na ten temat. Przeprowadziłem kwerendę i takiego listu nie odnaleziono. Chcą przerzucić na mnie
odpowiedzialność, a ja tej odpowiedzialności nie miałem – tłumaczył.

– Ja nie mogę wziąć na moje sumienie, że komuś nie pomogłem, gdy ktoś szukał u mnie wsparcia. To niemożliwe. Gdybym wiedział o wszystkich szczegółach, tobym reagował – zapewnił.

– Ta strategia trąci włoską „omertą” – odpowiadał w rozmowie z Onetem kardynałowi ks. Isakowicz-Zaleski.

Jak ustalił w swoim reportażu TVN24, postać Dziwisza występowała również w sprawie ks. Michała M. z Tylawy na
Podkarpaciu, którego w 2004 r. sąd skazał na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat za wykorzystywanie seksualne sześciu dziewczynek.

– Były to zachowania dewiacyjne, pedofilne, typu zastępczego – uzasadniał wtedy wyrok sędzia.

ReporterTVN24 dotarł do księdza, który zgłaszał tę sprawę do Watykanu. Anonimowo potwierdził on, że to kard. Dziwisz „stopował” tę sprawę w Stolicy Apostolskiej.

– To delikatna sprawa, bo nie wiedziałem, co z tą Tylawą zrobić. Radziłem się Życińskiego. On powiedział: daj to do
Sekretariatu Stanu, a ja pojadę i się tym zajmę. Ksiądz z Sekretariatu Stanu, który pewnie trząsł portkami przed Dziwiszem, bardzo mi to odradzał – relacjonuje duchowny.

Dodaje, że, jak bp Życiński pojechał z tą sprawą do Watykanu, to został wezwany przez Dziwisza i otrzymał wyraźną
reprymendę.

Jeszcze do niedawna ks. Michał M., mimo wyroku, nadal mógł odprawiać msze, a nawet prowadził różaniec w Radiu Maryja. Dopiero w ogłoszeniu parafialnym z 2 sierpnia 2020 r. opublikowanym na stronie internetowej parafii NMP Królowej Polski w Zaborowie, skąd pochodzi Michał M., pojawiła się informacja, według której obecny ordynariusz diecezji przemyskiej abp Adam Szal zdecydował, że skazany za molestowanie ksiądz nie będzie odprawiał mszy z udziałem innych ludzi.

„Zgodnie z decyzją arcybiskupa Adama Szala ks. Prałat Michał M. będzie odprawiał Mszę św. prywatnie, bez ludu. Ks. Michał podporządkowuje się decyzji swojego Ordynariusza. Nasz Rodak będzie odprawiał jedną z intencji Mszy przewidzianych na poszczególne dni. Polecajmy Go w naszej modlitwie” – czytamy.

Autor reportażu o kard. Dziwiszu wielokrotnie próbował skontaktować się z jego głównym bohaterem. Podczas jednej z
rozmów przy ul. Kanoniczej w Krakowie, gdzie mieszka kard. Dziwisz, reporter powiedział mu podczas krótkiego spotkania, że przygotowuje reportaż i bardzo mu zależy, żeby się spotkać i porozmawiać.

– Ja bym z kolei wolał, żebyście nie robili tego – odpowiedział Dziwisz.

Gdy reporter nie otrzymał odpowiedzi na pytania, które wysłał mailem, postanowił jeszcze raz osobiście zapytać o ni kardynała.

– Ja to przestudiowałem. Bardzo mocne. Ale tam wiele tych pytań jest dla mnie niestosownych, ponieważ nie dotykają mnie. Wiele z nich jest zupełnie do kogoś innego, nie do mnie – odpowiedział dodając, że może zgodzić się na dłuższą rozmowę, ale jako rozmowę prywatną.

Z kolei ks. Isakowicz-Zaleski wyjawił reporterowi TVN24, że otrzymał telefon od kardynała z naciskami, by nie brać udziału w reportażu stacji.

– Rozmawiałem [z ks. Isakowiczem-Zaleskim – przyp. aut.]. To była bardzo przyjacielska rozmowa – skomentował kard.
Dziwisz.
Reporter TVN24 otrzymał jeszcze jeden telefon od kardynała.

– To wygląda na śledztwo. Trudno, żebym był zachwycony śledztwem, na które absolutnie nie zasługuję. Weźcie pod uwagę, że to jeżdżenie tu i tam to jest, jak ludzie mówią, polowanie na czarownice. Ośmieszacie się. Traktujcie siebie, a także i mnie poważnie – powiedział Dziwisz.

– Na miłość boską! Tyle lat… Człowiek, który służył trzydzieści dziewięć lat papieżowi. I teraz w mojej ojczyźnie! W mojej
ojczyźnie! Niech pan to weźmie pod uwagę. To tylko to jest w Polsce. Jestem człowiekiem, który służył Kościołowi, służył papieżowi, służył Polsce. I teraz rozmaite oskarżenia? Na miłość boską! Gdyby pan wiedział, jak sprawa wyglądała, to by pan nigdy nie starał się w tej sprawie w jakiś sposób uczestniczyć – usłyszał reporter TVN24.

https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/kardynal-stanislaw-dz… 2020-11-09

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.